Inspiracja mieszka w sieci
Zakładałam tego bloga z pewnymi obawami, no bo o czym tu pisać? Że mam nowy model konia? Ostatnio rzadko je kupuję, a jak będę umieszczać posty co 2 miesiące, to czytelnicy (jeśli jacyś w ogóle będą) zniechęcą się i przestaną tu zaglądać. A teraz mam tysiąc pomysłów na godzinę o czym napisać. Muszę się powstrzymywać, żeby nie dodawać postów częściej niż jeden na dzień! Ale pocieszam się tym, że za jakiś czas mi przejdzie, bo to chyba tylko na początku taki zapał do pracy 🙂
A teraz wyjaśnienie, dlaczego w ogóle zdecydowałam się robić te siodła i stajnię? Przecież modele sobie stoją spokojnie na półce i siodeł nie potrzebują, a ja już nie w tym wieku, żeby się nimi bawić. Jendak jakiś czas temu znalazłam stronkę EA Equestrian Photostories Dziewczyna
(póżniej doczytałam, że mieszka w Szkocji i nazywa się Christine) prowadzi stronkę z historiami pewnej szkółki jeździeckiej, gdzie główną rolę grają jej konie firmy Julip. Okazało się, że większość siodeł i wyposażenie stajni to rzeczy zrobione przez Christine samodzielnie. Poza tym dorabia ona koniom grzywy i ogony oraz je przemalowuje (także Schleichy i Breyery). Prowadzi też kilka stron internetowych ze swoimi modelami i zdjęciami, oraz umieszcza filmy na youtube. To chyba jej główna stronka Last Alliance Studios
Można powiedzieć, że Christine jest Matką Chrzestną tego bloga, bo ona go zainspirowała. Bo ja też chcę swoją stajnię! Koni malować nie umiem (nawet ten z Breyera do samodzielnego malowania mi nie wyszedł – temat na oddzielny post) i filmików na youtube umieszczać nie będę, ale siodło zrobić umiem, oto dowód:
Siodło na breyera |
Co prawda też z zestawu breyera, ale na dobry początek wystarczy. Jeszcze tylko stajnia, wiaderka, marchewki, jabłka, ogłowia, derki, jeźdźcy, ogrodzenia, worki z paszą…
Polecam zajrzeć na strony Christine, dziewczyna ma niesamowite pomysły i umiejętności do wykonywania różnych przedmiotów w skali, tak że wyglądają jak prawdziwe. Poza tym urzekło mnie jej poczucie humoru. Nawet jeśli nie umiecie po angielsku to warto obejrzeć jej kolekcję koników. W julipach się zakochałam, mimo że nie są takie realistyczne jak breyery. Można je jednak ustawiać w różnych pozach, są wprost stworzone do sesji zdjęciowych. Niestety oryginalne brytyjskie julipy (Julip
Originals) są bardzo drogie, te sprzedawane zwykle w sklepach, (np. na Uterrly Horses) to taśmowa produkcja i nie da się im wyginać nóg.
Ameryka też ma swoje “wyginane” koniki. Nazywają się Paradise Horses, ale są chyba na razie mało popularne. Jestem ciekawa, czy któraś z tych firm zawita do Polski. Skoro breyerom się udało, to jest szansa.
Podziel się:
0 comments