Olaf i Kadela – koniowate z Chin
Dziś krótki post o tym, że w życiu dopadają nas różne zbiegi okoliczności.
Niedawno czytałam na blogu Silver Unicornis Studio o małym wesołym koniku. Spodobał mi się, bo jest taki… optymistyczny 😀 Zupełnie niespodziewanie wczoraj sama stałam się jego właścicielką – podarowała mi go moja Mama, która na pewno nie czytała bloga Mangalargi. Można powiedzieć, że Kadela (takie imię widnieje na karteczce przyczepionej do konika) dzięki swojemu wielkiemu urokowi osobistemu ma niezwykły dar wpływania na mamy – “Kup mnie i podaruj swojemu dziecku. Gwarantuję, że dzięki mnie zobaczysz uśmiech na jego twarzy.”
Kadela nie przyszła sama – towarzyszy jej osiołek Olaf o równie sympatycznej fizjonomii. Zwierzaki są podpisane na brzuchach “horse” i “donkey” żeby nie było wątpliwości z kim ma się do czynienia.
Postanowiłam, że te poczciwe pyski będą mi towarzyszyć w zakładzie pracy – mama przyniosła mi je, gdy pracowałam. Będą mi przypominać, że ta codzienna harówka to nie tylko na opłacenie rachunków, ale także na przyjemności 😉
A irokez Olafa jest wprost zabójczy.
To tyle na dzisiaj. Natomiast następny post będzie o koniu firmy Breyer – najpiękniejszym modelu w mojej kolekcji. A kto wie, czy nie najpiękniejszym wyprodukowanym dotychczas. Według mnie oczywiście.
I nie jest to Big Chex!
Podziel się:
0 comments