Flokowane koniki
Dziś miał być post o nowych koniach firmy Breyer, ale niestety nie dotarły one jeszcze do mnie. Mam nadzieję, że w poniedziałek się zjawią. Cały weekend czekania. Coś okropnego.
Za to pojawi się post, w którym pokażę Wam protoplastę mojej końskiej kolekcji. Przed nim były tylko małe figurki zwierzaków i koni, tzw. kioskowce. Później przybył On – koń założyciel, ogier czołowy mojej stadniny, westernowy mustang, po jego przybyciu już nic nie było tak jak dawniej…
Koń ma już na pewno ponad 20 lat i kupiony był na odpustowym straganie. I jak widać na zdjęciach przeszedł wiele w swoim życiu. Właściwie to jest całkowicie bezpłciowy, ale dla mnie zawsze był rodzaju męskiego. Nie pamiętam jednak, czy miał jakieś imię. Pewnie było to coś zwykłego, np. Kasztan. A może zmieniał imiona zgodnie z odgrywaną rolą? Na pewno jednym z jego wcieleń była Błyskawica, czyli koń Zorro. I wcale nie przeszkadzało, że jest innej maści.
Ogłowie w oryginale było pod grzywą, ale tak nie może być, żeby koń cały czas chodził osiodłany, więc grzywa została delikatnie odklejona i ogłowie można ściągać. Siodło też oczywiście jest odpinane. Dopiero przy robieniu zdjęć zauważyłam, że jest ono zapinane na tylny popręg, a nie na przedni, którego w ogóle nie ma. Koń ma też strasznie długie tylne nogi, ale przy zabawie wcale to nie przeszkadzało.
Pamiętam, że miał ciekawe pudełko, trochę podobne do dzisiejszych pudełek firmy Breyer. Nie było jednak przedniej szybki, tylko taki wycięty płotek. Jak koń był w pudełku, to wyglądał jakby był w stajni. A na tylnej ściance namalowana była preria i biegnące mustangi. Nie jestem pewna, ale kojarzy mi się, że na pudełku był znaczek stojącego słonia, więc możliwe, że konik jest firmy Simba. Może ktoś z Was miał takiego samego i pamięta coś więcej?
Późniejsze flokowane koniki, bo oczywiście na jednym się nie skończyło, są już raczej chińskiej produkcji. Łaciata klaczka ma na brzuchu złotą naklejkę z dwoma żółwikami i napisem właśnie Made in China.
Pojawiły się także małe koniki, które dziwnie chodzą: (ten biało-różowy to jednorożec po amputacji 😉 )
Teraz już wiem, że to pewnie kuce islandzkie idące toltem.
Jest jeszcze takie cudo nieokreślonego gatunku 😉 Najczęściej odgrywał rolę Konika-Garbuska:
Jak widać, kopytne trochę wyłysiały z czasem. Najmłodszy, bo dwuletni jest bułany konik, którego dostałam od Teściowej. On już niestety nie zaznał przyjemności zabawy z dziećmi, więc jest w idealnym stanie. Maluszek z przodu to jedyny koń z serii, który nie miał w komplecie siodła.
I porównanie wielkości:
A tak protoplasta prezentuje się z bohaterką następnego posta, klaczą arabską Breyer Classics. Są prawie tej samej wielkości. Może dlatego wolę Classics od Traditional Series – mają tą samą wielkość, co mój pierwszy koń.
Pozdrawiam
Podziel się:
0 comments