Pony Parade – ciemnogniady konik
Ten konik przyjechał do mnie po pewnych przygodach. Obserwowałam aukcję z nim przymierzając się do zakupu, ale ją niestety przegapiłam i ktoś inny go kupił. Jakie było moje zdziwienie, gdy konika po kilku dniach zobaczyłam ponownie! Kupujący oddał go, bo okazało się, że konisko ma klejoną nogę. A ponieważ ja przygarniam takie kaleki 😉 (tym bardziej, że wtedy są dużo tańsze), nie wahałam się już i tym razem zalicytowałam od razu. To musiało być Przeznaczenie, bo potem było tylko lepiej 😉
W ten sposób trafił do mnie ciemno-gniady koń Pony Parade z brytyjskiej firmy Chad Valley:
Przyjechał we własnej przyczepie, co od razu wywołało uśmiech na mojej twarzy, no bo nieczęsto się zdarza, żeby firma dbała o odpowiednie ciekawe zapakowanie zabawki. Stajnie są chyba na porządku dziennym, ale z przyczepą spotkałam się pierwszy raz. Pudełko nawet otwiera się w ten sposób, że klapka tworzy rampę, po której konik może wyjść. Niestety konik „latał” po pudełku luzem, ale może być to spowodowane tym, że jest to zabawka z drugiej ręki, a nie firmowo zapakowana.
Na pudełku jest również miejsce do wpisania imienia swojego nowego konia. Jeśli ma się ich kilka i poukłada w pudełkach, łatwo można po nazwie znaleźć tego ulubionego.
A co było w pudełku?
W zestawie były (nie wiem, czy jest to cały komplet, ale raczej tak):
- gniady koń,
- derka
- rozeta (flo) na rzepie
- paszport konia
- broszura z końskimi ciekawostkami
- siodło
- uzda
- szczotka do grzywy i ogona.
Derka jest zapinana z przodu na rzep i ma również gumkę do zapięcia pod brzuchem. Po jednej stronie jest naprasowane logo i chyba dlatego przyczepiona jest metka, aby czyścić ją tylko na sucho
Koń jaki jest każdy widzi. Jest on plastykowy i błyszczący, a jego rzeźba kojarzy mi się trochę z rzeźbami pana Hessa, który rzeźbił moldy firmy Breyer. Ma takie „bułowate” mięśnie jest jednak dużo dokładniej wykonany od innych zabawkowych koników. Nie ma strzałek pod kopytami, ale ma zaznaczone kasztany na nogach. Tylko kopyta na nogach z odmianami mógłby mieć jasne.
Pamiętacie może GeeGee Friends, które kiedyś opisywałam? (Jak nie, to tu jest link do posta o nich). GeeGee to przy Pony Parade takie pikusie są – małe, liche i ogólnie mogą mu kopyta czyścić 😉
Mimo, że mój gniadosz też jest „Made in China” nie ma na nim żadnych ostrych krawędzi, o które można by się skaleczyć. Ogon i grzywa są miękkie i nie wypadają przy czesaniu, a połówki konia są dobrze do siebie dopasowane i nic nigdzie nie odłazi ani nie ma śladów kleju. Jedynie ogon mógłby być trochę gęstszy.
Zapomniałam napisać, że jest to wałach, a nawet zaryzykuję stwierdzenie, że ogier, tylko trochę mało dokładnie wyrzeźbiony w strategicznym miejscu 😉 I ma nawet palenia na zadzie 🙂
I na koniec porównanie z Czesławem, bo koń Pony Parade ma prawie 19 cm w kłębie.
Jakby ktoś chciał takiego konia, to niestety nie widziałam zabawek z tej serii w polskich sklepach. Ale na aukcjach od czasu do czasu się pojawiają. Jeśli ktoś z was któregoś kupi lub już ma takiego konia, to proszę o podzielenie się wrażeniami w komentarzach 🙂
Pozdrawiam gorąco Czytaczy 🙂
Dopisek:
Dortheah Z. w komentarzach napisała, że to faktycznie jest model pana Hess’a – najprawdopodobniej firma skopiowała mold Trakhener. Ciekawe czy legalnie, czy nie za bardzo…
Podziel się:
0 comments