Oświadczenie
Bardzo przepraszam, że pierwszy wpis w tym roku będzie nie o modelach (no, jednak pośrednio jest). Może na początku jednak złożę Wam życzenia:
Spokojnego, zdrowego i owocnego Nowego Roku życzę wszystkim, którzy przeczytają te słowa. Niech 2016 rok będzie dla Was lepszy od poprzedniego 🙂
A teraz zapraszam do czytania, jeśli ktoś chce. Ale temat nie będzie łatwy.
Zdarzyła się bardzo niemiła sprawa. Zastanawiałam się, czy w ogóle pisać o tym na blogu, ale skoro już taka a nie inna opinia o mnie pojawiła się w odmętach internetu, to nie mogę przejść obok tego obojętnie. Ktoś mógłby pomyśleć, że mnie to nie obchodzi, tchórzę, lub co gorsza przyznaję się do winy. A nie czuję się winna.
Podobno najpierw na forum zostałam zaatakowana, ale nawet tego nie przeczytałam, więc nie odniosłam się do tamtego wpisu. Ostatnio byłam zajęta i nie miałam nawet za bardzo czasu i, prawdę mówiąc, ochoty na czytanie Waszych blogów i wchodzenia na fora internetowe. Teraz żałuję, bo może cała ta sprawa rozegrała by się na mniej publicznym forum, a nie od razu przy (chyba setkach?) Czytających. A nie dostałam ani jednej prywatnej wiadomości w sprawie zarzutów we mnie skierowanych, nie miałam więc nawet jak na nie odpowiedzieć i im zaprzeczyć.
W skrócie chodzi o to, że zostałam posądzona o ordynarne i bezczelne kopiowanie pomysłu na prowadzenie bloga o modelach koni od Kolekcjonerki-Koleżanki, która także taki blog prowadzi. Ba, nie tylko skopiowania bloga, ale także pomysłu biznesowego na sklep z modelami koni.
Oświadczam, że NIGDY NIE KOPIOWAŁAM czegokolwiek od kogokolwiek. Szanuję wszystkich w internecie i w życiu i nie pozwoliłabym sobie na taką zagrywkę. Tym bardziej NIE SKOPIOWAŁAM POMYSŁU BIZNESOWEGO!
Cały wpis z zarzutami możecie przeczytać tutaj:
http://dorotheahhh.blog/2016/01/intrygujace-przypadki-przestroga-dla.html
Nie wiem, czemu Koleżanka-Kolekcjonerka „ocenzurowała” mój pseudonim, imię i nazwisko, skoro od razu wiadomo, o kogo chodzi. To ja Capricorn, Marta O.
Nie chcę nic kopiować i wrzucać fragmentów z tego posta (kopiowanie na stronie Dorotheah jest wyłączone, tak wiem, ale można to obejść), bo takie wyrwane z całości zdania mogą tylko namieszać i zafałszować o co w tym wszystkim chodzi. Nie chcę też się bronić, bo Koleżanka napisała pod moim komentarzem, że „Tylko winny się tłumaczy”. Ale myślę, że Ci, którzy wchodzą na mój blog i mnie choć trochę lubią – lubią czytać moje wpisy i oglądać zdjęcia, może nawet wchodzą na sklep Monocerus i tam kupują – powinni jakieś wyjaśnienia usłyszeć.
– Blogiem, którym się INSPIROWAŁAM jest Last Alliance Studios, który prowadzi dziewczyna z Wielkiej Brytanii. Napisałam to w pierwszym poście na tym blogu.
Blogów modelarskich za granicą jest całe mnóstwo – i nie tylko modelarskich, bo także z lalkami, czy dinozaurami, czy psami, kotami itp. Pisane są w różnej formie (stadnina, opisy) i z różną częstotliwością. Na niektórych są Listy Życzeń (Wishlist) z modelami, które chciałoby się mieć u siebie. Na niektórych są zdjęcia robione na dioramach, na niektórych na białym tle. Ja przez pewien czas robiłam fotki na tle fioletowym, ale zdjęcia były ciemne i nie pasowały do modeli. A jak najlepiej pokazać konia (model, który ma wyglądać jak prawdziwe zwierzę), jak nie na trawie? Ale trawa w środku zimy czy taka po pas się nie nadaje. Więc kupiłam sztuczną trawę, taką na makiety i wzięłam podkładkę z bambusa, która udaje ścianę drewnianej stajni. Nazywanie kawałka sztucznej trawy i podkładki pod talerze „makietą”, to chyba lekka przesada, ale niech będzie.
– Czesia (Breyer Big Chex to Cash) kupiłam z tego bloga: Szmaragdowe Modele. Napisałam do sprzedającej, jak tylko zobaczyłam ogłoszenie. Okazało się, że sprzedaje go Koleżanka z forum. Ten model podobał mi się, jak tylko go zobaczyłam. Też o tym pisałam na blogu.
– Zenyattę także kupiłam od Koleżanki z Forum. Zakupy najczęściej robię w Polsce, jak jest okazja. Była taka okazja. Nie lubię kupować za granicą, bo nie lubię czekać, poza tym koszty wysyłki są duże. Nie wiem, czemu to wszystko zbiegło się w czasie.
– Zdjęcie porównania modeli – chciałam zrobić takie, jak jest na Identify Your Breyer, ale nie mam takiego długiego tła. W necie jest cała masa zdjęć z porównaniem wielkości. Może któreś inne mnie zainspirowało? A może całkiem sama na to wpadłam, żeby zrobić zdjęcie moich koni. Nie pamiętam. Wiem, że spodobał mi się pomysł ustawienia koni tej samej rasy, a różnych firm obok siebie. Ktoś, kto to wymyślił, był geniuszem! (Czy to Ty, Dorotheah?) W takim ustawieniu idealnie widać, jak różne firmy podchodzą do skali modeli. Mam nie używać czegoś, co jest dobre? Nic lepszego nie wymyślę.
– foty kolekcji, zacytuję kawałek mojego wpisu z 7 lutego:
„Ponieważ bardzo lubię oglądać zbiory innych kolekcjonerów, postanowiłam wstawić zdjęcia mojej kolekcji.”
Tak, Dorotheah, najprawdopodobniej zobaczyłam u Ciebie zdjęcia kolekcji i też postanowiłam pokazać swoją. Bo spodobały mi się Twoje półki, bo pomyślałam, że skoro ja lubię oglądać Twoje modele, to może ktoś chciałby obejrzeć także moje. Czy to jest kopiarstwo?
(A widzieliście tę kolekcję? Chyba dawałam kiedyś link na blogu (uwaga długo się ładuje!): Karen Grimm Collection WOW po prostu. Ale mnie by się w całym domu te konie nie zmieściły xD )
11.09.13 półeczka u Dorotheah
23.11.13 półeczka u Capricorn
Kopiarstwo po półtorej miesiąca? A nie, przecież tam jest nawet 2,5 miesiąca przerwy…
Pecos… Pecosa dostałam od osoby zza granicy. Nie wiem, czemu wybrała akurat tego konia. Może wpadł jej w oko. W USA łatwiej kupić niektóre modele. Może ta osoba pomyślała, że „wow, ma rozwianą grzywę, wow, ma napis na brzuchu, wow, jest perłowy, wow, i akurat mają go na stanie, to go kupię”. Nie sądzę, żeby ta osoba oglądała Twój blog, Dorotheah. Nie sądzę, żeby nawet widziała mój. Jakby tu zaglądała i spojrzała na Listę Życzeń, to kupiłaby pewnie innego konia, który bardziej mi się podoba.
Jedyne do czego się przyznaję, to zrobienie zdjęć Breyer Connemary w siodle Classics. Zostałam poproszona o te zdjęcia na FB. Nie wiem, może ta osoba widziała Twoje zdjęcia i chciała poznać jeszcze moje zdanie na ten temat? Może nie widziała Twoich fotek? W każdym razie fotki zrobiłam, posłałam na FB, ale akurat robiłam wpis i pomyślałam, że czemu mają się marnować, skoro już je mam i wrzuciłam także Conniego na bloga.
Uwierz mi, zdziwiłam się bardzo na drugi dzień, że masz takie zdjęcia u siebie. Ostatnio rzadko odwiedzam inne blogi, nie byłam na bieżąco z Twoimi wpisami. Jakbym wiedziała wcześniej, to podesłałabym tej osobie linka do Twojego bloga. Ale pomyślałam „Foty o tym samym… to po co ja robiłam opis, skoro już tu jest?” Nie jestem pracoholiczką – z chęcią oszczędziłabym sobie robienia zdjęć w marnym oświetleniu i na serwetce w kratę. Poczułam się dziwnie nieswojo, ale jak już są te fotki, to niech zostaną, nikogo nie pogryzą. Tym bardziej, że nie kopiowałam Twoich zdjęć, tylko zrobiłam własne na prośbę Czytelniczki, nie z powodu własnego widzimisię.
Nie raz robiłam odnośniki do Twojego bloga, bo mi się podoba i chciałam, żeby także inne osoby go poznały. Twój baner jest także na ModeleKoni.pl i nie zamierzam go usuwać.
A teraz przejdźmy do najważniejszej sprawy, o którą jestem oskarżona – że niby skopiowałam pomysł biznesowy na sklep internetowy z modelami. Proszę, to oskarżenie jest tak absurdalne, że nawet nie mam ochoty na nie odpowiadać i to na forum publicznym. Ale OK, powiem Wam, jak na to wpadłam, jak powstał Monocerus.pl.
W lutym 2013 dowiedziałam się, że zostanę bez pracy. Napisałam o tym nawet na blogu https://capricornmeadow.blog/2013/02/eclipse-2011.html. Zwykle staram się nie zamieszczać prywatnych wpisów, ale wtedy po prostu było za dużo negatywnych zdarzeń i napisałam te kilka zdań. I przechodzimy do sedna…
Niektórzy z Was pewnie wiedzą, jak to było jeszcze kilka – kilkanaście lat temu z dostępnością modeli. Schleichów była na Allegro jedna strona ofert, kupowałam konie u sprzedawcy z Czech. Breyery trafiały się na aukcjach jako konie no name, tak upolowałam moją pierwszą klacz arabską. Pomyślałam: „Skoro i tak jestem bez pracy, to może sklep internetowy z modelami? Trudno je dostać, więc przyda się taki sklep w Polsce. Na informatyce się trochę znam, więc ogarnę internetową sprzedaż, bo niestety nie mam pieniędzy, by wynająć miejsce na sklep stacjonarny” (Tak! Chcę też mieć sklep stacjonarny! To byłoby spełnienie marzeń!). A poza tym, co miałam sprzedawać? Betoniarki? Na tym się zupełnie nie znam… Przecież powinno się mieć jakieś choćby minimalne pojęcie o tym, co się sprzedaje, nie?
Niestety najpierw musiałam poczekać na rozwiązanie umowy z poprzednim pracodawcą i rejestrację w UP (Urzędzie Pracy), bo chciałam dostać dotacje na otwarcie nowej działalności (czerwiec 2013). Niestety zgodnie z ówczesnymi przepisami musiałam czekać ROK (rok być bezrobotną), żeby mieć w ogóle prawo do starania się o dotację. Czyli mamy czerwiec 2014. I co się okazało? Że jednak nie dostanę dotacji, bo nie spełniam innych warunków! (O tym już nie będę mówić w internecie, wybaczcie).
Biłam się z myślami, co zrobić ze swoim życiem przez parę miesięcy, zbierałam fundusze pytałam ludzi, jak założyć firmę. A co się okazało w międzyczasie? Że forumowa Koleżanka chce zakładać sklep internetowy z modelami!!! (Tak Dorotheah, to o Tobie.)
No cóż. Ja się już nie mogłam wycofać. Zresztą pomyślałam, że sklepów z odzieżą, butami, porcelaną czy biżuterią też jest sporo. Pożyjemy, zobaczymy jak to wszystko będzie działać. Przecież nie powiem innej, obcej osobie, mieszkającej tysiące kilometrów dalej, żeby nie zakładała firmy, bo ja chcę mieć sklep internetowy…
Moja firma ruszyła w listopadzie 2014 roku. Wtedy została wpisana do bazy CEIDG, czyli Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej. Musiałam jeszcze znaleźć hurtowników, zatowarować sklep, kupić figurki. Robić zakupy w Monocerusie mogliście oficjalnie w styczniu 2015 roku. Nie wiem, jak długo sklep będzie działał. Może dwa lata (aż skończy się ulgowy Zus, czyli niższe obowiązkowe opłaty za ubezpieczenie), może uda się go prowadzić dalej. Nie wiem tego w tej chwili. Może go sprzedam komuś? Nic nie jest przesądzone.
Dorotheah, szanuję Cię i podziwiam za Twoją wiedzę. Za to, że dzielisz się nią z nami, innymi kolekcjonerami, ludźmi, którzy kupują figurki koni różnych firm. Lubię czytać Twoje wpisy, dowiadywać się czegoś o koniach. Zazdroszczę Ci, że masz kontakt z tymi pięknymi zwierzętami na żywo. Że masz talent i potrafisz go przelać na papier, płótno i glinę i stworzyć coś nowego, pięknego. Stworzyć model konia, który jest taki, jakim chciałabyś go widzieć. Dziękuję, że blogujesz i nie zaniechaj tego z powodu, że ktoś inny też ma bloga z modelami koni.
Życzę Ci, żeby Twój sklep prosperował. Może na włoskiej ziemi łatwiej się prowadzi interesy niż tutaj. Na pewno znajdziesz lepiej zaopatrzone hurtownie, bo np. firma Breyer jest obecna na tamtych terenach dłużej niż w Polsce (tak mi się wydaje). Pewnie nowości będą u Ciebie wcześniej niż u mnie na sklepie. Widziałam, że masz mieć też na sprzedaż swoje wyroby, które są cudne i warte posiadania (podziwiam Twoją zręczność w robieniu kantarów). I Twoje obrazy – są przepiękne, co zresztą pisałam w komentarzach. Gadżety z nimi to strzał w dziesiątkę! Może jeszcze bransoletki z końskim włosiem?
Co jeszcze mogę napisać? Jeżeli opisujesz jakiś model fachowym okiem i go polecasz, to dziwisz się później, że inni też go chcą mieć w swojej kolekcji? Czy nazwiesz ich „Papugami”? Powiesz, że kopiują Twoje pomysły? Jestem także na forum z lalkami. Tam często ludzie chwalą się, że kupili nową lalkę. Robią jej zdjęcia. Potem druga osoba kupuję tę lalkę i trzecia też na drugi dzień. I zamieszczają zdjęcia tego samego modelu na swoich blogach. A czwarta osoba mówi: „No widziałem już na 3 blogach, ale nadal się nie mogę zdecydować, dajcie więcej fotek”. Albo mówi: „Dziękuję za fotki – dzięki Wam wiem, że ta lalka mi się podoba!”. I piąta osoba kupuje tę samą lalkę… I wszyscy się cieszą, że mają te lalki i mają dobre samopoczucie z tego powodu.
Niedawno miałam przykrą sytuację i jest to historia całkowicie prawdziwa, członkowie mojej rodziny mogą przyświadczyć, bo rozmawiałam o tym z nimi. Pewien sklep internetowy „żywcem” przekopiował opisy modeli z mojego sklepu. Nawet z literówką, więc pewnie nawet tego nie przeczytali. Zauważyłam to przypadkiem. Zdenerwowałam się. Potem pomyślałam, że może zrobię screena i wrzucę na FB, niech ludzie zobaczą i dowiedzą się! Ale potem pomyślałam, że jednak to nie wypada. Napisałam do szefowej tego sklepu maila, na drugi dzień opisy były zmienione, a ja zostałam przeproszona. Nie pisałam o tym na blogu. Nie pisałam o tym na forum. Skontaktowałam się bezpośrednio i wyjaśniłam sprawę.
Jeżeli tyle osób pisało do Ciebie w sprawie, że mój blog papuguje Twój, to fajnie. Do mnie nikt nie napisał: „Ej, Capricorn, co Ty robisz? Papugujesz Dorotheah? Zastanów się jak wyglądają Twoje wpisy!”
Ja nawet nie pomyślałam, że jak piszę o tym samym co Ty, to jest to kopiarstwo. Przecież mamy te same modele w kolekcji! Mam więcej wpisów na blogu od Ciebie, więc w końcu tematy muszą się powtórzyć – nie ma innej opcji. Chyba, że mam nie opisywać modeli, które Ty masz. Ale poważnie tak ma wyglądać mój blog? Mam go cenzurować odnośnie rodzaju modelu, bo ktoś już go opisał wcześniej?
Jeszcze raz Cię zapewniam, że szanuję Ciebie, szanuję to, co robisz na blogu i w życiu. Cieszmy się naszą pasją i nie najeżdżajmy na siebie, bo przecież nie o to w tym chodzi. Chodzi o to, żeby robić coś, co się lubi i dzielić się pasją z innymi, którzy też mają podobne, albo nawet zupełnie różne hobby.
Tak mi się wydaje…
A do kupowania w moim sklepie nikogo nie zmuszam – w dzisiejszym świecie Klienci zawsze mają wybór i to duży, nawet w Polsce, bo nie mówię teraz o samych Breyerach, ale także Schleichach i Colleccie. Dostaję komentarze w stylu:
„Dzięki za opis konika, poszłam do sklepu pod blokiem i kupiłam ten model tam. Jest prześliczny! 😉 ” — Och… No dobrze, cieszę się, że Ci się podoba figurka, że przydała Ci się moja recenzja. Co mam innego odpowiedzieć na taką wypowiedź szczęśliwego młodego kolekcjonera?
Zdaje się, że nie wypowiedziałam się jeszcze na sprawy, które zostały poruszone w komentarzach pod Twoim postem. Ale chciałam odpowiedzieć na zarzuty z posta, a nie z komentarzy, które dzieją się niejako „za moimi plecami”. Jak chcecie, to i o reszcie spraw możemy podyskutować.
Pozdrawiam serdecznie Wszystkich i dziękuję, że wchodzicie tu na bloga. Że czytacie go dokładnie i porównujecie z innymi blogami. Ja nie mam ostatnio czasu na takie dogłębne analizy co, gdzie i kiedy ktoś napisał. Wiem, że jest kilka blogów podobnych do mojego z wyglądu, czy nazwy, czy stylu pisania. Ale cieszę się, że Was inspiruję i że uczymy się nawzajem od siebie.
Podobno Naśladownictwo to najszczersza forma pochlebstwa. (Cytat Jeaniene Frost)
Nie wiem, czy to prawda, ale wolę tak myśleć, bo inaczej połowa internetu walczyłaby z drugą połową 😉
Pozdrawiam, Capricorn 🙂
Podziel się:
0 comments