To Doktor!
Z figurkami jeźdźców zawsze jest kłopot.
Ale na szczęście jest Doktor.
Spytacie „Kto?”
I macie rację 😉
„I’m the Doctor.”
„Doctor who?”
„Exactly!”
Doktor Who to postać z brytyjskiego serialu Sci-Fi o tym samym tytule, który produkowany jest od 1963 roku. Jest to możliwe, ponieważ tytułowy Doktor jest nieśmiertelnym Władcą Czasu podróżującym w czasie i przestrzeni w swoim żyjącym statku kosmicznym (tak, jest większy wewnątrz!). Jeśli któryś aktor nie może lub nie chce grać już w serialu, to podmienia się go na innego, a Doktor przechodzi regenerację. Musicie przyznać, że to bardzo pomysłowe, a jednocześnie proste i genialne rozwiązanie. Do tej pory Doktora grało 13 aktorów (12 w serialu i 1 w filmie długometrażowym).
Dla tych, którzy chcieliby poznać więcej szczegółów, link do Wikipedii:
Wikipedia – Doktor Who
Na te figurki udające jeźdźców natrafiłam już bardzo dawno, tylko nie wiedziałam, że są one właśnie z tego serialu. Możecie je zobaczyć na EA Equestrian, gdzie są awatarami pracowników szkółki jeździeckiej: The Staff and Clients.
Sam serial poznałam dopiero parę lat temu (gdzie ja się uchowałam przez tyle lat?!) i zaczęłam oglądać serię od 9-tego doctora, lecz nie regularnie. Figurka, którą tu pokazuję, to Doktor 10-ty.
Doktor ubrany jest w charakterystyczny dla siebie garnitur w paski oraz białe trampki. Niezbyt poprawny strój do jazdy konnej, ale przyjmijmy że skoro jest nieśmiertelny, to nie spadnie i nie skręci karku, więc może jeździć bez kasku 😉
Figurka ma na głowie ubytki, wydaje mi się, że to dlatego, że powinna mieć w tym miejscu okulary.
Doctor na przestrzeni lat podróżował z różnymi towarzyszami, jednym z nich jest Martha, studentka medycyny.
Figurki mają wielki plus – są artykułowane, czyli da się je ustawiać w różnych pozach. A najlepsze jest to, że nogi w pachwinach odchylają się także na boki, dzięki czemu można postaci można posadzić na modelach.
Figurka Doctora ma około 14 cm, dziewczyna jest trochę niższa. Jak widać, są oni trochę za niscy do koni Breyer Classics, wydaje mi się, że jeszcze centymetr i byliby idealni.
Ale i tak pasują mi dużo lepiej niż lalki Breyer Classics, które bardziej lubię parować z końmi Breyer Traditional. Ja po prostu wolę niższych jeźdźców a wielkie konie. Na dole Cesia (Chelsea) wraz z klaczą appaloosa i źrebakiem oraz bohaterami posta.
Doktor przyjechał brudny jak nieboskie stworzenie, ale na szczęście okazało się, że mydło i szczoteczka do zębów wystarczyły. No i siodło Breyera pasuje nawet z tak krótkimi strzemionami, co jest miłym zaskoczeniem.
Na zdjęciu poniżej ustawiony jest inny balans bieli w aparacie – pewnie widzicie, że bambusowe tło ma zupełnie inny odcień niż na zdjęciach wcześniejszych, oczywiście koń różni się także. Jest to całkowity przypadek, bo zdjęcie robiłam na szybko wcześniej, żeby je wrzucić na FB. Ale postanowiłam je pokazać, a przy okazji wystosować taki mały apel:
Do wszystkich, którzy malują figurki i wrzucają foty na FB z adnotacją „Co sądzicie o moim customie” – Ludziki! Jak wrzucacie fotki modeli, szczególnie takie do oceny – zadbajcie o dobre światło, gdy fotografujecie model! Trudno oceniać szarą plamę na zdjęciu 😉 A w ocenie malowania końskich maści bardzo ważne są szczegóły, niuanse które sprawiają, że dana maść jest właśnie TĄ maścią, a nie inną. Pamiętajcie o tym, proszę 🙂
Pozdrwiam!
Podziel się:
0 comments