Powroty i porównania – Zenyatta i Marabella
Nie wiem, naprawdę nie pojmuję, jak ludzie potrafią sprzedać swoje modele. Ja tego nie umiem.
Znaczy myślałam, że umiem, nawet sprzedałam parę koni z kolekcji – i nie mówię tutaj o sprzedaży nowych w pudełkach, ale o tych, które stały już na moich półkach. Ale jednak okazało się, że to mnie przerasta. W momencie, gdy pakowałam delikwenta do pudełka, dopadały mnie wątpliwości. Tłumaczyłam sobie, że to nic, że przecież jadą do nowego domu i sprawią komuś radość. I nawet o nich częściowo zapomniałam. Ale gdy tylko zobaczyłam ogłoszenia o ponownej sprzedaży, musiałam spróbować je sprowadzić z powrotem! Udało mi się odkupić te koniowate i nie macie pojęcia, jak bardzo się cieszę 😀
Te modele to Breyer Traditional kasztanowata Marabella z zestawu z lalką oraz ciemnogniada Zenyatta.
Mirabelka piękna, jak w dniu gdy ode mnie odjeżdżała.
Breyer Traditional Morgan Mare |
Zenka przyjechała w pięknym ozdobnym kantarze robionym przez poprzednią właścicielkę – dziękuję bardzo!
Breyer Traditional Zenyatta |
Obie klacze wróciły już na półki i więcej ich nie oddam! No chyba, że życie mnie do tego zmusi, ale miejmy nadzieję, że tak się nie stanie.
A Wy jaki macie stosunek do swojej kolekcji? Każdy model jest dla Was cenniejszy od złota i nigdy nie chcielibyście się z nim rozstać, czy właśnie kupujecie je po to, żeby potem sprzedać z zyskiem? A może przestają się Wam podobać po jakimś czasie i pragniecie się ich jak najszybciej pozbyć? W końcu człowiek się zmienia i jego zainteresowania również.
Proszę o przemyślenia w komentarzach 🙂
Chciałam Was jeszcze serdecznie zaprosić do zajrzenia do katalogu ze zdjęciami modeli. Jest to katalog publiczny na Facebooku, więc każdy może go obejrzeć, nawet jeśli nie ma konta na FB. Wrzuciłam do niego fotki koni firm Breyer, CollecA i Schleich pokazujące wielkość poszczególnych koni – porównania poszczególnych modeli.
Mam nadzieję, że ten katalog będzie przydatny, bo często widzę prośby o porównania niektórych modeli Breyer Traditional z modelami Schleich i/lub CollectA. Będę go uzupełniać co jakiś czas.
Nie chciałam wrzucać na FB moich zdjęć, ale i tak większość z nich „żyje swoim życiem” na FB, bo dużo ludzi zamiast podlinkowywać do bloga, to znajduje fotki w google i potem wrzuca na różne grupki i swoje profile. Nie jest to miłe, ale cóż zrobić – walka z tym zjawiskiem przypomina walkę z wiatrakami 🙁
Jeszcze mały apel…
Proszę, jeśli wrzucacie cudze zdjęcia na FB, czy gdziekolwiek, to podawajcie, kto jest autorem lub przynajmniej skąd macie daną fotkę. I przypominam, że Google to nie źródło! To tak, jakbyście pisali, że autorem książki jest Biblioteka – trochę to niepoważne, prawda?
Pozdrawiam serdecznie i do następnego wpisu, mam nadzieję w ciągu kilku dni 🙂
Papatki!
Podziel się:
0 comments